Czytając „W drodze po szczęście” nasunęła mi się myśl, a raczej hasło HARDE BABKI J
Dlaczego akurat to, bo nie dawno czytałam inną książkę gdzie również kobieta prowadzi ciężarówkę. Również spotykała się z stereotypowym podejściem, że to nie praca dla niej, jak również przez wypadek spotkała miłość życia.
Mimo, że tyle mają wspólnego to całkiem dwie różne książkiJ Wracając jednak do właściwej powieści, autorka za główną bohaterkę dała nam Almę. Dziewczyna pracuje w firmie międzynarodowej przez co więcej jej nie ma w domu jak jest. Podczas jednego z takich wyjazdów podczas przerwy została wyciągnięta na protest. Przez tą jedną decyzję jej życie staje na głowie. Dziwnym trafem przy każdej opresji ratuje ją Gabriel. Przystojny policjant, który okazuje się bratankiem właścicielki mieszkania, które rzekomo wynajmuje. Okazuje się, że to było oszustwo, któremu obie kobiety stały się ofiarami. Na szczęście dla nich udało się oszusta złapać i rozwiązać sytuację pozytywnie dla nich.
Alma mimo swoich poglądów i próby pokazania jaka twarda sztuka z niej, okazuje się dosyć kruchą i naiwną dziewczyną. Co sprawia, że łatwiej nam ją polubić. Czytając książkę poznajemy ją bliżej, jak wygląda jej praca i jakie ma poglądy. Niestety nie każdemu jej przekonania odpowiadają. Stąd też spotyka dziewczynę wiele, różnych sytuacji.
Jak później się okazuje ma nawet własnego anioła stróża, w którym się zakochuje. Nawet zjednać do siebie go nie było łatwo. Za sprawą różnić w opiniach i niedopowiedzeń. Czy Almie udało się jednak znaleźć drogę do szczęścia oraz jak ta droga była kręta i wyboista dowiesz się z książki.
Książkę Małgorzaty się czyta przyjemnie, jest pełna uczuć i sprzeczności za sprawą wcześniejszych przeżyć bohaterów. Można poznać trochę potocznego języka kierowców ciężarówek dzięki czemu można było poczuć się jednym z nich. Jak również slang policyjny. Nie brakowało momentów , gdzie można było się uśmiechnąć, dzięki czemu książka nie była nudna i monotonna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz