Sięgając po książkę nie wiedziałam do końca czego się spodziewać. Poznajemy Anastazję. Młodą i empatyczną dziewczynę, która zatrudnia się w ośrodku dla seniorów. Anastazja skończyła wiele kierunków, ale praca nie dawała jej satysfakcji. Nie czuła tego czegoś co by sprawiło, że będzie zadowolona.
Dopiero gdy przez przypadek stała się jednym z opiekunów w ośrodku, zaczęła odczuwać, że tam jest jej miejsce. Po mimo ciężkiej pracy fizycznej, trudnych pensjonariuszy, lubiła swoją pracę. W ośrodku miała bardzo dużo nocek. I podczas jednego z takich dyżurów jak Anastazja ucinała drzemkę przeniosła się do krainy snów.
Podczas snów poznawała swoich podopiecznych całkiem z innej strony niż w rzeczywistości. Dzięki tym spotkaniom i rozmową z nimi mogła wpływać na rzeczywistość. W której starała się poprawić im warunki. Wstawiała się w ich imieniu u rodziny, a nawet wpłynęła na jedna z opiekunek, z którą pracowała.
Anastazja jednak była samotna po mimo spełnienia w pracy, prócz brata nie miała nikogo. Poznała wtedy Grześka fizjoterapeutę. Dzięki Nadzi otworzyła się na coś czego wcześniej nie dostrzegała. Czas jaki spędziła z podopiecznymi w realu jak i we śnie dużo ją nauczył.
Czytając książkę miała okazję przypomnieć sobie mój czas praktyk właśnie w takim ośrodku spokojnej starości. Tak samo jak Anastazja zajmowałam się pacjentami z różnymi przypadłościami nie tylko otępiennymi, ale również ruchowymi. Był to dla mnie czas bardzo wymagający. Mimo to wspominał go bardzo dobrze. Dlatego cieszę się, że poznałam Anastazję i jej przygodę.
Możemy się dużo od niej uczyć w kwestii empatii, pokory i szacunku do osób niedołężnych. Jest to powieść, która chwyta za serce. Pokazuje z jakimi trudnościami się mierzyli podopieczni i jaki wpływ to wywarło na późniejsze losy i ich zachowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz