Za
mną już ostatnia część "Słonej wanilii" i przyznam, że jak na
młodzieżówkę jest fajnie napisana. Styl jest lekki i spójny, po mimo powtórzeń
jakie się trafiają. ( pisząc powtórzeń mam na myśli powrót do tego co było np.
jak Tomek trafił do Klubu Pomocników) Tego typu powrotów w całej trylogii jest
sporo. Nie jest to jakieś uciążliwe w czytaniu, ale co niektórych może złościć.
Mnie osobiście to nie przeszkadzało.
W trzecim tomie słodko- gorzkiej opowieści poznajemy Annę. Wychodzą tajemnice rodzinne, które rozwiązują kilka pytać odnośnie zażyłości rodziny Amandy z rodziną Anny. Oczywiście Tomek dalej jest tym samym nerdem, który nie jednokrotnie wkurza swoją niedomyślnością, a za razem jest słodki w swojej ślepocie. W drugim tomie lepiej poznajemy Dawida, ale dopiero w trzecim wiemy co tak na prawdę łączy go z Ryszardem.
Nie
brakuje momentów śmiechu, jak i trudnych gdzie bohaterowie potrzebują wsparcia.
W ostatnim tomie "Słonej Wanilii" Artur pokazuje, że nie wszystko
jest takie jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
" Wszyscy
nosimy maski, bojąc się spojrzeć we własne odbicie"
"Nikt nie
jest doskonały i na tym właśnie polega doskonałość"
W książce poznajemy też inne oblicze Ryszarda. Co mnie
bardzo zaskoczyło i zmieniłam trochę o nim zdanie. W każdej książce mam swoich
ulubionych bohaterów i trafiają się ci mniej lubiani. Do nich zalicza się matka
Amandy - Lidia i ojciec Ryszarda. Największe czarne charaktery tej serii. W
każdym tomie coś wymyślają aby zatruć życie nastolatków.
Zachęcam do poznania historii nastolatków sięgając po całą
trylogię. Gwarantuje trochę nerwów i sporo śmiechu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz