Po przeczytaniu książki zawsze się zastanawiam jak ją fajnie opowiedzieć / albo i nie fajnie 😉😜 ale tak aby nie streścić jej. Tak samo jest tym razem. Książkę miałam okazję poznać dzięki grupie na fb, gdzie zgłaszają się różni autorzy z prośbą o recenzję. W ramach wymiany barterowej miałam okazję już sięgnąć po kolejną książkę w zamian za opinię. Pierwszą była poezja, nie trafiony przeze mnie rodzaj. W ogóle mi nie podeszła chociaż przyznam, że kilka wierszy było nawet całkiem.
Teraz miałam okazję przeczytać książkę Wojciecha Kulawskiego "Między światami". Nie licząc kilka uwag, które wspomniałam autorowi, a które mnie irytowały w mniejszym czy większym stopniu. Co sprawiało momentami, że książka była nużąca. W całokształcie oceniam ją wysoko. Nie miałam okazji takiej mieszanki gatunkowej przeczytać w jednym utworze z czego nakreślę, że s-f nie leży w ulubionych, a raczej omijanych. To tutaj fajnie się łączy i przeplata. Idźmy jednak do brzegu...
Książka w pierwszym odczuciu jest jakby podzielona na dwa równoległe opowiadania. W jednym jest były policjant, który otwiera biuro detektywistyczne i dostaje zlecenie odnalezienia Magdy. W tej części książki jest opisane całe śledztwo, spotkania ze świadkami, zbieranie tropów ect. Równolegle a zarazem jakby z boku jest mowa o dwóch doktorantkach, które chcą pokazać słuszność M-teorii w odniesieniu do jedenastu wymiarów. Próbowały udowodnić, że są zdolności parapsychologiczne i związku z tymi badaniami na grupce chętnych przeprowadzały testy z czujnikami BCI.
Obie te historie jako osobne opowiadania są spójne i fanie się czyta. Chociaż szczerze nie przepadałam z tymi bełkotami naukowymi. Nie umiałam ich ogarnąć i w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać skąd Wojciech to wynalazł. Jak już ten krytyczny dla mnie moment przeszłam zaczęły się scalać te historię. Jedna miała wpływ na drugą. Tu gratuluje Autorowi, że potrafił je skleić w jedną spójną całość.
Jednak nie to wryło mi się w pamięć. Po przeczytaniu całości dwóch osobnych opowiadań a jednak jedności i zaczynaniu się łapać w tym o co chodzi. Wojciech znów mnie wywala z butów i mam ciężką rozkminę. Czy aby ta historia była prawdziwa i detektyw Kowal pokonał przedzierające się do nas ZŁO po czym przez resztę został określony za niebezpiecznego i zamknięty w zakładzie psychiatrycznym? Czy w całej tej historii umknął mi moment kiedy zaczął być chory i trafił do szpitala obok brata?
I na koniec rozmowa braci, która do końca nie rozjaśnia mi sytuacji, a przez którą najwięcej mam wątpliwości.
Jeśli chociaż trochę zaciekawiłam książką to się bardzo cieszę Uważam, że trzeba ją przeczytać aby zrozumieć co mam na myśli w recenzji. Każdy też ma inne spostrzeżenia, którymi warto się dzielić. Mnie książka się podobała. Była intrygująca, trochę naukowa ale z przymrużeniem oka. Akcja jak z filmu "Teksańska masakra piłą mechaniczną" - krew, krew i flaki 😂. Portale i tajemnicze bramy w tym demony i media różnej maści.
Z tej książki byłby niezły film 😈
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz