Wstyd ale miesiąc po premierze, która się odbyła 1 sierpnia przeczytałam kolejną książkę autorstwa Jolanty Bartoś "Krzyk ciszy".
Szczerze jeszcze ciarki mam na plecach po jej przeczytaniu. I cieszę się bardzo, że czytałam w dzień bo koszmary gwarantowane. Jak zawsze autorka zaskakuje swoją twórczością. Książkę się bardzo dobrze czyta i jest spójna. Zaskakujące wątki się przeplatają i w pewnym momencie zastanawiasz się, która ze stron ma rację.
"Krzyk ciszy" jest to kryminał z horrorem. Opowiada o Barbarze, która jest wybitnym transplantologiem i po wielu latach walk odzyskuje dworek w Jaraczewie. Po wyremontowaniu posiadłości zaczyna spędzać tam, każdą wolną chwilę. Przebywając w dworku zaprzyjaźnia się z miejscowym siedmioletnim chłopakiem Mareczkiem. Mareczek jest rezolutnym i wesołym dzieckiem, który lubi spędzać czas u dr Trzebińskiej. Pewnego dnia chłopiec zaginął, a poszukiwania nic nie dają. Barbara dostaje 5 letni staż w Stanach Zjednoczonych. Po którym otwierają jej się większe możliwości. Jako dozorca zostaje zatrudniony Tomasz, który dba o ogród i cały dworek. Gdy Barbara wraca po pięciu latach ma u boku chłopca, podobnego wiekiem do Mareczka. Zaczynają się różnego rodzaju plotki w Jaraczewie. Dochodzą też do Andżeliki Jaczyńskiej matki zaginionego chłopca. Ta słysząc o podobieństwie chłopca do jej Mareczka postanawia to sprawdzić.
Od tego momentu w Jaraczewie i samym dworku dzieją się różne rzeczy. Czy się odnajdzie Mareczek Jaczyński i co wspólnego z nim ma syn Barbary Trzebińskiej?
Jak zawsze książka pełna emocji, oczekiwań i grozy. Czyta się ją przyjemnie po mimo kryminalnego klimatu. A jeśli chcesz poznać co się zdarzyło w dworku i w samym Jaraczewie to koniecznie przeczytaj książkę. Fabuła wciągnie cię bez reszty a historia sprawi, że przez dłuższy czas nie będziesz mógł zasnąć.
Do tej pory to druga książka, którą miałam okazję przeczytać i liczę, że nie ostatnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz