Sięgając po „Wiarownika” nie wiedziałam z czym się będę mierzyć. Miałam pełno obaw, które z każdą stroną książki się rozwiewały. Jest to swoista mieszanka religii., która nie ma na celu umoralnić czytelnika, a raczej zachęcić do przygody.
Jak to możliwe, otóż autor w fabułę wplótł bogów od Starożytnej
Grecji po czasy współczesne. Bogowie mają raczej znaczenie symboliczne, a ich
bezpośredni wpływ jest nie duży. Jednak swoim Wiarowniką zostawiają liczne
dary.
Ma dodać wojownikom umiejętności, wytrwałości w walce ze
złem. Sami Wiarownicy to ludzie z krwi i
kości, którzy mają swoje słabości i przeszłość, którą nie lubią się chwalić.
Jednak dokonali w sobie wielkiej zmiany.
Książka zaczyna się spokojnie od poszukiwania sensu życia
Alaryka. Mieszka na uboczu z dala od miasta, ale na tyle blisko by móc
dokonywać wymiany handlowej. Jednak w jego urodziny dotychczasowe życie
zamienia się w koszmar. Do miasta dostają się Akolici, dzięki którym demony
zaczynają opętywać mieszkańców.
Jedną z pierwszych ofiar była żona Alaryka, którą bohater
musiał zabić aby jej dusza zaznała spokoju. Chłopak strasznie to przeżywa i
targa nim chęć zemsty. Dobry motor do czynów, ale czy właściwy. Poznaje wtedy
Kondara za sprawą, którego dowiedział się więcej o plugastwach jakie wyszły na
świat. Od tego momentu zaczyna się
przygoda i chęć zostania Wiarownikiem. Jednak nie każdy nim zostaje, trzeba
przejść kilka prób, które ukażą prawdziwe zamiary osoby ubiegającej się.
Autor sprawnie prowadzi fabułę po drodze wyjaśnia nam pewne
zdarzenia z przeszłości, które miały ogromny wpływ na wydarzenia, które dzieją
się obecnie. Pozwala nam poznać bohaterów i to czym się kierują. Z każdej bitwy
ze złem wychodzą silniejsi w wierze, ale odnoszą również straty. Straty w
osobach im bliskich.
W książce można znaleźć modlitwy w łacinie, które zostają
przetłumaczone tak aby czytelnik nie stracił wątku i za razem rozumiał słowa
wypowiadane przez Wiarownika. Język jest przyjemny dzięki czemu przyjemnie się
czyta. Co zaś sprawia, że chce się poznać dalsze losy tej nierównej walki,
która wydaje się być przegrana. Autor
ciekawie opisuje otoczenie, nie jest przesadny w opisach co nie nudzi
czytelnika. Nie mniej jednak pozostawił
zakończenie otwarte. Czy bohaterom uda się pokonać zło i jakiej do tego „broni”
użyją można się dowiedzieć sięgając po książkę.
Jeśli się obawiasz jak ja się
obawiałam umoralniania, to tam tego nie znajdziesz. Raczej znajdziesz przygodę
i dużo walki. Sytuacje z przeszłości, które ukształtowały naszych bohaterów,
wiarę, która zsyła dary umożliwiające walkę z demonami. Trochę filozofii, która
momentami mnie męczyła, ale nie zniechęciła do dalszej lektury.
Mimo, że podjęłam się współpracy płatnej i przy tym
wymieniłam w sumie same zalety książki, bo mi się ją dobrze czytało. Nie
jednokrotnie trzyma w napięciu i zaskakuje swoimi zwrotami akcji. Poznajemy
tajną „broń” a za razem trudność w jej wykorzystaniu. No bo przecież nie może
być za łatwo pokonać wroga – demona. Poznajemy świat po kataklizmie, gdzie
wszyscy porozumiewają się w mowie wspólnej. Poruszamy się po świecie gdzie nie
ma państw tylko kombinaty. Poznajemy kim są Niebianie i skąd się wzięli.
Narracja wieloosobowa sprawia, że poznajemy wszystkie zdarzenia z różnych perspektyw.
Mimo, że Alaryk jest główną postacią, która odgrywa największą rolę , to reszta
również ma bardzo ważne zadania. Czekam
na kolejną książkę autora, bo to nie koniec przygód Warownika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz